Odcinek Czterdziesty Czwarty
w którym oswajamy pieski
w którym oswajamy pieski
Spotkaliśmy się... na dworze, przy wiszących drzewach z Netheru. Ania była już ubrana normalnie i wszystko wydawało się wrócić do normy...
Poszliśmy szybko do wioski Willow Creek, zobaczyć, co zmieniło się od naszego ostatniego spotkania. W oczy od razu rzuciło się ogrodzenie dookoła całej osady - tak więc potwory nie zagrażają już naszym wieśniakom.
Potem przeszliśmy się trochę na nową pustynię i postanowiliśmy ją zeksplorować. Przy okazji znaleźliśmy jaskinię, ale jakoś nie chciało nam się znowu bić z pająkami.
Jakoś zupełnie przy okazji, nie wiadomo kiedy skończyliśmy w biomie zimowym. Zastała nas noc, więc rozbiliśmy obóz i w warunkach polowych (na materacu) przespaliśmy się, by skoro świt ruszyć dalej. Już rano znaleźliśmy dwa samotne wilki i... oswoiliśmy je od razu. Może tym razem opieka pójdzie nam lepiej...
W pewnym momencie niespodziewanie spadliśmy do wielkiego kanionu... na szczęście nic nam się nie stało i od razu zabraliśmy się za zwiedzanie (w kanionach zwykle jest dość sporo surowców, a ten nie odbiegał od innych w tej kwestii). Udało nam się znaleźć całkiem ładne zejście JESZCZE niżej. Oczywiście, nasze psy wiernie podążały za nami przez cały czas.
Niestety, w pewnym momencie jeden z psów skoczył do lawy... nie zdążyliśmy otrząsnąć się z szoku, a drugi już podążył jego śladami. Nie mamy ręki do psów, nie mamy...
Wydostawszy się z kanionu pokręciliśmy się jeszcze po okolicy, szukając ciekawych rzeczy oraz miejsca na jakąś nową, dużą budowlę.
Poszliśmy szybko do wioski Willow Creek, zobaczyć, co zmieniło się od naszego ostatniego spotkania. W oczy od razu rzuciło się ogrodzenie dookoła całej osady - tak więc potwory nie zagrażają już naszym wieśniakom.
Potem przeszliśmy się trochę na nową pustynię i postanowiliśmy ją zeksplorować. Przy okazji znaleźliśmy jaskinię, ale jakoś nie chciało nam się znowu bić z pająkami.
Jakoś zupełnie przy okazji, nie wiadomo kiedy skończyliśmy w biomie zimowym. Zastała nas noc, więc rozbiliśmy obóz i w warunkach polowych (na materacu) przespaliśmy się, by skoro świt ruszyć dalej. Już rano znaleźliśmy dwa samotne wilki i... oswoiliśmy je od razu. Może tym razem opieka pójdzie nam lepiej...
W pewnym momencie niespodziewanie spadliśmy do wielkiego kanionu... na szczęście nic nam się nie stało i od razu zabraliśmy się za zwiedzanie (w kanionach zwykle jest dość sporo surowców, a ten nie odbiegał od innych w tej kwestii). Udało nam się znaleźć całkiem ładne zejście JESZCZE niżej. Oczywiście, nasze psy wiernie podążały za nami przez cały czas.
Niestety, w pewnym momencie jeden z psów skoczył do lawy... nie zdążyliśmy otrząsnąć się z szoku, a drugi już podążył jego śladami. Nie mamy ręki do psów, nie mamy...
Wydostawszy się z kanionu pokręciliśmy się jeszcze po okolicy, szukając ciekawych rzeczy oraz miejsca na jakąś nową, dużą budowlę.
zobacz ten odcinek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz